wtorek, 29 grudnia 2009

Magiczne BOMBKI oraz życzenia na NOWY ROK

.
.
Z okazji nadchodzącego NOWEGO ROKU, składam Wam życzenia: te zwykłe i te magiczne.
Życzę Wam zdrowia - nie muszę chyba pisać dlaczego,
prawdziwej z serca miłości - bo każdy lubi być kochanym ale też każdy z nas powinien móc kochać, tylko wzajemna miłość daje pełne spełnienie,
przyjaciół - bez nich ciężko jest omijać napotkane na drodze kolce ale i bez nich trudno dzielić się tym co nas raduje,
pieniędzy - bo może szczęścia nie dają ale szczęściu pomagają i są niezbędną pomocą w dzisiejszej rzeczywistości,
twórczych pomysłów - tylu ile petard rozświetli wkrótce nocne niebo,
czasu - baz niego trudno będzie mam je realizować
i byśmy nigdy nie przestali marzyć, bo marzenia są iskrą, która pcha nas do przodu.



Przed samymi ŚWIĘTAMI dostałam prezent. Udało mi się kupić prawdziwe cudeńka: bombki ręcznie malowane, szklane i to dosłownie za 1/3 ich pierwotnej ceny.
Zdjęcia nie oddają ich prawdziwego uroku
ale uwierzcie mi jest w nich jakaś ukryta magia.

Oto pierwsza z nich - z myślą o tych, którzy pozostają na morzu,



niech będzie ono przychylne marynarzom aby szczęśliwie powrócili do domu.




Samochody, niech prowadzą nas bezpiecznie do celu,



żółty na te słoneczne wakacyjne dni, które wkrótce nadejdą,


czerwony na deszczowe chwile



i niebieski , który przypomni nam o tym, że czas nieubłaganie płynie.


Oto czarodziejska lokomotywa, istne bajkowa bombka,




i ta ciut inna, dziecięca ślicznotka.



Czas na prezenty, dla wszystkich, którzy marzą:


i klauna, kolorowego, co radość dzieciom przynosi,


na śnieżnego bałwana, lepionego razem zimą,




i zastępy mikołajów, którzy o nas pamietają.




Jest jeszcze zamek carycy,




i konik morski przynoszący szczęście.




a oto rarytas: czarno - biała krowa pasąca się z rana
dla wszystkich, którzy tęsknią za łonem natury.



Nadszedł koniec mojej choinkowej opowieści,
jeszcze raz życzę wszystkim:

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2010

środa, 9 grudnia 2009

Czas i jego brak.


Dzisiejszy poranek całkowicie mnie zaskoczył. Budzik z uporem co 5 minut grał liryczną melodię, najpierw cicho, potem coraz głośniej aż w końcu osiągnął poziom głosu, który słychać było w całym mieszkaniu. Obudził dzieci a ja strasznie zła, że to już, że nadeszła pora wstania, odwróciłam się do męża, wtuliłam w jego ciepłe ciałko, przyłożyłam poduszkę do ucha i zwyczajnie przysnęłam. Co mi się śniło nie wiem, nie pamiętam ale musiało to być coś fajnego z przyjemną melodią pojawiającą się w tle co jakiś czas (później doszło do mnie, że to ta sama, która wcześnie mnie tak zirytowała). Nie wiem kim byłam w śnie, nie wiem co robiłam, kogo spotkałam, z kim rozmawiałam ale wiem, że byłam w nim ogromnie szczęśliwa, nigdzie się nie spieszyłam i niczym nie martwiłam. Sen zaczął zachodzić mgłą, oddalał się, nagle zniknął, prysnął jak bańka mydlana, uciekł gdzieś daleko a ja stałam zupełnie sama, całkowicie zaskoczona. Rozglądałam się wszędzie dookoła nie wiedząc co, gdzie i dlaczego? Do mojej świadomości zaczęły dochodzić dziecięce głosy. Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka. Byliśmy wszyscy strasznie spóźnieni, ja i mąż do pracy, dzieci do szkoły. Psy tańczyły taniec radości przy drzwiach wyjściowych, szczekały radośnie a my w wielkim pośpiechu staraliśmy się nadgonić stracony czas. Szkoda, że czasami nie da się zwyczajnie go zatrzymać. Pęd dnia codziennego, pośpiech w jakim obecnie żyjemy , stres, który dopada nas każdego dnia staje się normalnością a tak nie powinno być. Chciałabym móc budzić się wtedy, kiedy mój zegar biologiczny tego chce, chodzić spać wtedy, kiedy mam na to ochotę, mieć wystarczająco czasu dla rodziny, poświęcać go zdecydowanie więcej dzieciom i jeszcze aby starczało go dla mnie i moich przyjaciół. Tylko czy to jest możliwe? Chyba nie. Dlatego dokonujemy wyborów, z niektórych spraw rezygnujemy, inne odkładamy na później. Wybieramy to co w danym momencie wydaje nam się właściwe i potrzebne. Kiedy poświęcałam wystarczająco czasu dla siebie, spotkania, ćwiczenia na siłowni a nawet na szydełkowanie, zaniedbywałam dzieci. Nie sprawdzałam lekcji, zadawałam tylko kontrolne pytania typu: Czy wszystko odrobiliście? Czy mam w czymś Wam pomóc? Zazwyczaj słyszałam, że wszystko jest ok a potem nagle córka zaczęła przynosić gorsze oceny bo czegoś się nie douczyła, myślała, że umie, synek nie znał alfabetu itp. Zazwyczaj sumiennie odrabiający lekcje nagle przestał przywiązywać do tego wagę. Wiem, że prowadzenie dzieci za rękę jest w pewnym wieku złe ale maluchy potrzebują naszej kontroli, naszego wsparcia, zrozumienia bo kto jak nie my, ich rodzice najbardziej wiemy czego potrzebują, w czym są dobre a w czym muszą się podciągnąć. Wracając do czasu, staraliśmy się nadrobić ten, który zabrał nam sen. Skończyło się na tym, że wszyscy spóźniliśmy się na swoje zajęcia. Psy nie dostały jedzenia i zjadły dzieciom czekoladki z KALENDARZY ADWENTOWYCH (Noli wskoczyła na łóżko, z biurka ściągnęła kalendarz a potem to po zapachu do czekoladek. Nie wiem co zrobić z tym łakomczuchem, taka sytuacja powtórzyła się dopiero drugi raz ale to nie do pomyślenia, żeby ruszała nie swoje, tylko jak mam jej to wytłumaczyć?.Strasznie jestem na nią zła, dzieci smutne. Noli wciska się w podłogę, bo wie, że nabroiła albo robi to by wzbudzić naszą litość. Dzisiejszy pośpiech nikomu nie wyszedł na dobre. Praca mi nie szła, głowa rozbolała, dzieci straciły czekoladki a mąż dzwonił , że dopadło go przeziębienie (oby nie grypa). Na całe szczęście mamy jeszcze jutro. Oby kolejny dzień był spokojny i szczęśliwy, tak jak mój sen, którego nie pamiętam.

Na zakończenie mój wiersz o jabłoni :

BYŁA SOBIE JABŁOŃ CO WIOSNĄ ZAKWITŁA,
LATEM W SŁOŃCU RADOŚNIE KĄPAŁA I KWIECIEM BIELIŁA.
CZERPAŁA WODĘ GARŚCIAMI , NOCĄ OWADY DO SNU TULIŁA.
ZNAŁA JĄ KAŻDA POBLISKA PSZCZOŁA, ZNAŁY JA PTAKI BUDZĄCE Z RANA.
JESIENIĄ SOCZYSTYMI DARAMI NAS OBSYPAŁA.
NAGLE POCZUŁA SIĘ STRASZNIE ZMĘCZONA, Z RADOŚCIĄ LIŚCIE ZRZUCIŁA I
CIEPŁĄ KOŁDRĄ KORZENIE OKRYŁA.
ZASNĘŁA SZCZĘŚLIWA, ZIMĘ PRZESPAŁA A GDY WIOSNA NASTAŁA
ZNOWU ZIELONYMI PĄKAMI NAS PRZYWITAŁA.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Wieczorna kawa





Po ciężkim dniu, zmęczona nie tyle samym nawałem pracy co pogodą i jakimś takim smętnym nastrojem, postanowiłam udać się na kawę do mojej sąsiadki za ścianą.
Sączyłam w spokoju ten czarny eliksir, który miał pobudzić mnie do działania a cudowny aromat palonej kawy unosił się w powietrzu, mile łechtająca nasze zmysły. Patrzyłam jak ona prasuje. Nie wiem jak Wy ale ja i ona należymy do osób, którym sprzątanie wychodzi znacznie lepiej, kiedy ma się towarzystwo. Na przeciwko mnie w wielkim brązowym fotelu, siedziało nastoletnie dziewczę z miną trudną do określenia.
W pewnym momencie z ciszy wyrwał mnie jej głos.
- Kiedy w końcu pojedziesz kupić mi te buty? Mówiłam już, że to ostatnia para. Nawet ciocia (czyli ja) już je widziała a Ty zero zainteresowania. Ostatnio na komunię klasową nie miałam co założyć, poszłam w letnich z odkrytymi palcami.
- Na co? - spytałam trzeźwo.
- Na komunię klasową, przecież to było tyle lat temu - powiedziałam z uśmiechem, domyślając się pomyłki słownej.
- Oj przecież wiadomo, że chodzi o WIGILIĘ KLASOWĄ, niech ciocia się nie czepia – warknęło dziewczę .
Roześmiałyśmy się.
- Tu nie ma z czego się śmiać i uważam, że powinnaś czasami dawać mi pieniądze na ubrania, tak żebym mogła pójść i sobie coś kupić sama a nie tyle czekać - tak jakby nie miała w czym chodzić i nic jej nie kupowano.
-Wystarczyłoby gdybyś dawała mi po 10 zł .... – zaczęła.
- Chyba dziennie - wtrąciłam się w słowo.
- Ja mam potrzeby, drożdżówka w szkole i picie to kilka złotych dziennie i tylko na to mi wystarcza.
- A nie możesz sobie zrobić i zaoszczędzić – wytraciłam się po raz kolejny – wystarczy przelać sok ,wodę z dużej butelki do małej ...
- Wody w domu nie ma a kanapek mama mi nie robi, zresztą to wiocha – przerwała mi z zadziorną miną.
-Mama robiła jak byłaś młodsza ale i tak kanapki przynosiłaś więc przestałam. Rączki dziecko ma to i kanapkę może zrobić – odpowiedziała nad wyraz cierpliwa koleżanka (czasami zastanawiam się jak ona wytrzymuje, ta jej anielska wręcz cierpliwość do dzieciaków, czemu ja takiej nie mam , no czemu!).
- Rozumiem że jedzenie kanapki w szkole to totalna wiocha - ciekawe zresztą czemu, pamiętam, że kanapki się nosiło i nic śmiesznego w tym nie było a teraz, ludzie jak ten świat się zmienia , masakra normalnie -ale jak byś przelewała do małej butelki wodę to nikt by w szkole nie zauważył ;-). Zaoszczędziłabyś prawie dwa złote dziennie. W skali miesiąca da to sporo a w skali rok wystarczająco dużo, nawet dwie pary porządnych butów sobie kupisz. Wiesz ja rozumiem dać zarobić sklepikowi, muszą w końcu jakoś prosperować ale żeby tak od razu go sponsorować.
- Ciocia mówi tak jak w reklamie i takim samym tonem, zupełnie jak bym słyszała Marka Kondrata w reklamie banku: Darmowy internet dla każdego!
I tak oto kilka razy powtórzyła to samo zdanie:
ROZUMIEM WSPOMAGAĆ ALE ŻEBY TAK OD RAZU SPONSOROWAĆ!
- Oj dziewczyny – odezwała się sąsiadka – wy to obie do reklamy byście się nadawały.

Swoją drogą czy buty zostaną kupione, nie wiem, zobaczymy.



piątek, 20 listopada 2009

Dzwoni "aaa dom"

Nagle wyrwał mnie z rozmyślań telefon. Zerknęłam na wyświetlacz , dzwonił "aaa dom".
- Mamo, dostałem dzisiaj c+ ( dla niewtajemniczonych to dawne 4+ ) z dyktanda i wiesz co, miałem lepszą ocenę niż najlepszy z najlepszych w klasie i jeszcze wyższą od tej dziewczynki co jej mama jest nauczycielką – wypowiedział na głos mój synek w tempie wylatującej kuli armatniej zaraz po wystrzale.
- Spokojnie, mów wolniej bo co drugie słowo muszę się domyślać - powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
- Pani wytypowała mnie na konkurs ortograficzny i matematyczny. Będziemy zostawać po lekcjach i rozwiązywać dodatkowe zadania. Wiesz, w tym konkursie można wygrać prawdziwe pieniądze – ekscytowało się moje dziecko – i chcę byś mnie pouczyła. Wyobraziłam sobie jego rozmarzenie, jak wręczają mu czek na sporą sumę pieniężną a on spełnia swoje i nasze marzenia: kupuje robota z lego a nam nowy dom - zupełnie tak jak w MILIONERACH, które z otwartą buzią oglądał wczoraj a gdy Pan wygrał aż 75 000 zł. - malec westchnął i powiedział:
- Ale szybko mu poszło.
- Tata czy ty też będziesz brał udział? – spytał po chwili.
- Może kiedyś –odpowiedział zamyślony mąż - zobaczymy.
-Oczywiście, że Ci pomogę kochanie, tylko w takich konkursach nie wygrywa się nagród pieniężnych. Jak będziesz dobrze się uczył to może w przyszłości ... .
Cieszę się Twoim szczęściem tylko tu nie chodzi o wygrywanie. Mnie wystarczy, że weźmiesz udział i postarasz się najbardziej jak potrafisz – powiedziałam śmiejąc się od ucha do ucha. Ku mojemu ogólnemu zdziwieniu okazało się, że zorganizowano konkurs, w którym nagrodami dla najlepszych maluchów jest stypendium naukowe. Teraz przygotowujemy się , konkurs już za miesiąc.