Po ciężkim dniu, zmęczona nie tyle samym nawałem pracy co pogodą i jakimś takim smętnym nastrojem, postanowiłam udać się na kawę do mojej sąsiadki za ścianą.
Sączyłam w spokoju ten czarny eliksir, który miał pobudzić mnie do działania a cudowny aromat palonej kawy unosił się w powietrzu, mile łechtająca nasze zmysły. Patrzyłam jak ona prasuje. Nie wiem jak Wy ale ja i ona należymy do osób, którym sprzątanie wychodzi znacznie lepiej, kiedy ma się towarzystwo. Na przeciwko mnie w wielkim brązowym fotelu, siedziało nastoletnie dziewczę z miną trudną do określenia.
W pewnym momencie z ciszy wyrwał mnie jej głos.
- Kiedy w końcu pojedziesz kupić mi te buty? Mówiłam już, że to ostatnia para. Nawet ciocia (czyli ja) już je widziała a Ty zero zainteresowania. Ostatnio na komunię klasową nie miałam co założyć, poszłam w letnich z odkrytymi palcami.
- Na co? - spytałam trzeźwo.
- Na komunię klasową, przecież to było tyle lat temu - powiedziałam z uśmiechem, domyślając się pomyłki słownej.
- Oj przecież wiadomo, że chodzi o WIGILIĘ KLASOWĄ, niech ciocia się nie czepia – warknęło dziewczę .
Roześmiałyśmy się.
- Tu nie ma z czego się śmiać i uważam, że powinnaś czasami dawać mi pieniądze na ubrania, tak żebym mogła pójść i sobie coś kupić sama a nie tyle czekać - tak jakby nie miała w czym chodzić i nic jej nie kupowano.
-Wystarczyłoby gdybyś dawała mi po 10 zł .... – zaczęła.
- Chyba dziennie - wtrąciłam się w słowo.
- Ja mam potrzeby, drożdżówka w szkole i picie to kilka złotych dziennie i tylko na to mi wystarcza.
- A nie możesz sobie zrobić i zaoszczędzić – wytraciłam się po raz kolejny – wystarczy przelać sok ,wodę z dużej butelki do małej ...
- Wody w domu nie ma a kanapek mama mi nie robi, zresztą to wiocha – przerwała mi z zadziorną miną.
-Mama robiła jak byłaś młodsza ale i tak kanapki przynosiłaś więc przestałam. Rączki dziecko ma to i kanapkę może zrobić – odpowiedziała nad wyraz cierpliwa koleżanka (czasami zastanawiam się jak ona wytrzymuje, ta jej anielska wręcz cierpliwość do dzieciaków, czemu ja takiej nie mam , no czemu!).
- Rozumiem że jedzenie kanapki w szkole to totalna wiocha - ciekawe zresztą czemu, pamiętam, że kanapki się nosiło i nic śmiesznego w tym nie było a teraz, ludzie jak ten świat się zmienia , masakra normalnie -ale jak byś przelewała do małej butelki wodę to nikt by w szkole nie zauważył ;-). Zaoszczędziłabyś prawie dwa złote dziennie. W skali miesiąca da to sporo a w skali rok wystarczająco dużo, nawet dwie pary porządnych butów sobie kupisz. Wiesz ja rozumiem dać zarobić sklepikowi, muszą w końcu jakoś prosperować ale żeby tak od razu go sponsorować.
- Ciocia mówi tak jak w reklamie i takim samym tonem, zupełnie jak bym słyszała Marka Kondrata w reklamie banku: Darmowy internet dla każdego!
I tak oto kilka razy powtórzyła to samo zdanie:
ROZUMIEM WSPOMAGAĆ ALE ŻEBY TAK OD RAZU SPONSOROWAĆ!
- Oj dziewczyny – odezwała się sąsiadka – wy to obie do reklamy byście się nadawały.
Swoją drogą czy buty zostaną kupione, nie wiem, zobaczymy.
Kawa w tej filiżance wygląda bardzo zachęcająco:) Ale zasuwasz z tymi postami, aż mam kompleksy;)
OdpowiedzUsuńZrobię przerwę ;-)
OdpowiedzUsuńŻycie w domu Twojej sąsiadki musi być naprawdę bardzo interesujące.
OdpowiedzUsuń